niedziela, 13 marca 2016

Wielkie rzeczy

"Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas"

"Kto z was bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem".

                                                                             (J 8, 7b) 

 

Dziś dwa cytaty zapamiętane ze Mszy Świętej. Oklepane, ale mocne. Całą Eucharystię myślałam nad nimi. Znowu nie mogłam skupić się na Tobie, bo przysłoniło mi Cię Twoje słowo. Paradoks. Ale może to dlatego, że stałam. Że chciałam odciągnąć myśli od bólu nóg. Dziś Komunia Św. trwała bardzo długo, no tak, święta idą, czasem trzeba posprzątać też w sercu. No ale dobra, wróćmy do cytatów.
 Wielkie rzeczy... Dla każdego to co innego. Jedni muszą otrzymać wielkie woow, by Cię dostrzec, innym wystarczą drobnostki. Panie, a jak jest ze mną? Chyba dostrzegam Cię w tych małych rzeczach, więc te duże stanowią dla mnie totalne potwierdzenie Twej obecności. Ostatnio przeżywam coś dziwnego. Ktoś, głównie facet, wiesz, że tylko ich posłucham, coś mi mówi. I nagle jego wzrok staje się nieobecny, oczy szklące. Oho, już wiem, chcesz mi coś przekazać... I zawsze wtedy do mnie serio mówisz! Takie mądrości, że oni sami by mi przecież nie powiedzieli tego. Dziwne uczucie, dziwne... Ale wtedy jeszcze bardziej wiem, że Jesteś.
Niedawno dostałam ikonę św. Charbela. Stoi nad moim łóżkiem. Przeraża mnie, że Charbel patrzy na mnie przez zamknięte oczy. Że wydaje się mówić "wiem, że grzeszysz". Straszne, ale zarazem dobre rekolekcje, wciąż się pilnuję, byle tylko nie czuć tego wzroku bez wzroku.
Drugi cytat jest mocny. Uświadamia nam, kim naprawdę jesteśmy. Że czujemy się od innych więksi, znakomitsi, a tak naprawdę jesteśmy gorsi od nich. Oceniamy nie patrząc na swoje grzechy, które czasem są nawet większe. Raz już tak do mnie przemówiłeś ustami kolegami, ironicznym: "Tak, oceniajmy innych, bo sami jesteśmy nieskazitelni". Boję się. Boję się, bo wiem, że Jesteś. A ja grzeszę. No ale dobra, uczyniłeś też wielkie rzeczy, prawda, że mi wybaczysz?
Cieszę się, że nie mam chłopaka. No wiem, mówię co innego, ale to tylko wtedy, gdy brakuje mi bliskości. Ale wiem, że przez tą bliskość mogę się od Ciebie oddalić. Dlatego każdego dnia proszę "Św. Dorota i św. Rito, przez Wasze wstawiennictwo proszę, abym spotkała dobrego męża, który nie będzie mnie ograniczał, a wspierał w moich dążeniach, który mnie nie oddali od Boga, a do Niego jeszcze bardziej przybliży". Czemu do nich? Bo w modlitwie św. Józefa obiecuję nadać jego imię, a mi to nie odpowiada, a Dorota, opiekunka rodzin i moja, przecież też może coś wskórać. A Rita? W końcu tym wieku szukanie partnera, to już sprawa niemożliwa :) Tymi samymi słowami modlę się jeszcze w intencji jednej osoby, ale nawet nie wiem, czy tak mogę. Czy taka modlitwa nie wyrządzi jej więcej krzywdy niż pożytku.
Panie, znowu mętlik, znowu chaos w mojej głowie. Ale przecież z chaosu powstały wieeeeeelkie rzeczy, powstałam ja. Może mi też w czymś pomoże. I amen!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz